środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 6

Matura coraz bliżej, więc coraz mniej czasu, dlatego rozdział był pisany w pośpiechu. Od razu się tłumaczę. Za te szczegółowe opisy na początku i interakcje(dla niektórych za szybkie, wiem) postaci, możecie winić dwie rzeczy. Po pierwsze, omawianie erotyków na lekcjach polskiego. Po drugie, nałogowe słuchanie przy pisaniu tego rozdziału piosenki: Fleur Blanche - Orsten(którą też polecam sobie przesłuchać :)). Koniec rozpisywania się, zapraszam do czytania i komentowania oraz do zostawiania linków do swoich opowiadań.
_____________________________________________________________________________

Obserwował wędrówkę każdej kropli wody spływającej po jej ciele. Nie przepuścił żadnej. Czas jakby stanął w miejscu, a droga pojedynczej kropelki ciągnęła się w nieskończoność. Z włosów spłynęła na obojczyk, by przemieścić się na ramię i powoli wędrować w stronę dłoni. Przebudził się dopiero usłyszawszy, w jego mniemaniu, huk, który powstał po uderzeniu kropli w drewnianą podłogą.

- Dobrze się czujesz? – spytała, siadając obok niego na łóżku i kładąc mu rękę na czole.

- Tak, wszystko ok. Teraz ja pójdę – wymamrotał i zniknął za drzwiami łazienki. Oparł się o nie plecami i odetchnął głęboko. Wziął zimny prysznic, aby ostudzić emocje. Jak to możliwe, żeby jedna dziewczyna tak na niego działała? Czyżby dopadło go dojrzewanie?

Gdy wyszedł z łazienki, ujrzał śpiącą po jednej stronie łóżka Elenę. Chyba po raz pierwszy od kiedy ją zna, wygląda tak niewinnie. Uśmiech zastygł na jej pełnych, różanych ustach, blade policzki okalał lekki rumieniec, a dostępu do jej jasnoniebieskich oczu broniła kaskada ciemnych rzęs. Fred zgasił światło i położył się na wolnej stronie łóżka. Odwrócił się w jej stronę i wyciągnął rękę w kierunku jej policzka, po czym pogłaskał go delikatnie. W trakcie, cały czas powtarzał sobie w myślach 'Stary, co ty wyprawiasz?'. Jego palce zjechały do jej ust. Przybliżył do niej swoją twarz. Dotarł do niego zapach truskawkowego szamponu. Złapał jedno pasemko jej włosów i podsunął sobie pod nos. W końcu uległ pokusie i musnął delikatnie usta Eleonory. Gdy ta poruszyła się niespokojnie, Fred szybko obrócił się w drugim kierunku, udając, że śpi.

Panna Cloers siedziała pod drzewem w swoim ogrodzie. Trawnik zrobił się pomarańczowy od opadłych liści, uroki jesieni. Nagle ktoś zasłonił jej oczy.

- Zgadnij kto - zaśpiewał urokliwy głos jej najbliższej przyjaciółki.

- Ana, przecież wiem, że to ty. Chodzisz jak słoń i słychać cię z drugiego końca miasta. - zaśmiała się Elena. Dziewczyna miała tak naprawdę na imię Annabelle, ale tak samo jak Eleonore, nie lubiła swojego imienia, więc prosiła by nazywano ją Ana.

- Oh, przymknij się - powiedziała z uśmiechem na twarzy, po czym przysiadła się do jasnowłosej.

Elena zamknęła oczy i położyła głowę na ramieniu swojej przyjaciółki, a za razem kuzynki. Wtem obraz jesiennego ogrodu zaczął się zmieniać. Nagle zrobiło się mrocznie i ciemno, jedynie płonące pochodzie dawały jakieś źródło światła. Nie czuła już obecności Any obok siebie. Zobaczyła jakiś ludzi w oddali, więc wstała i szybko tam podbiegła. Im bliżej była, tym więcej widziała. W pewnym momencie stanęła w miejscu i krzyknęła:

- Ana, nie!

Obudziła się szybko oddychając. Te wspomnienia czasów trzeciego roku, powracały do niej co noc w postaci koszmarów. Spojrzała na zegarek i było piętnaście minut po czwartej. Dopiero teraz sobie przypomniała, że nie jest sama w łóżku. Obróciła głowę i zobaczyła Freda ściskającego poduszkę, jakby to była największa miłość jego życia. Musiała przyznać, że poprawiło jej to humor. Zaśmiała się cicho i poszła do łazienki. Umyła się, przebrała w swoje ciuchy, rozczesała włosy i za pomocą różdżki zrobiła lekki makijaż. Gdy wyszła z łazienki, Fred już nie spał. Siedział na łóżku i przecierał oczy jak małe dziecko.

- Widzę, że śpiąca królewna się obudziła – zaśmiała się Elena, siadając obok niego na łóżku.

- Królewno? Już z rana próbujesz mi dogryźć? A miałem taki miły sen.

- Wiem o tym, ściskałeś tę poduszkę jakby twoje życie od tego zależało – ponownie zaśmiała się panna Cloers.

- No bo widzisz, taka jest różnica między wami… - zaczął przemowę i wziął ową poduszkę w dłonie. – Ona mnie nie osądza, nie wyśmiewa, nie droczy się ze mną. Dla kogoś takiego warto żyć.

Rozmawiali jeszcze ze sobą do momentu aż wybiła szósta. W końcu nadszedł czas, aby wkraść się do pokoju Gryfonów. Gdy tylko znaleźli się w Pokoju Wspólnym, Elena podziękowała za pomoc i pognała do swojego dormitorium z nadzieją, że jej współlokatorki jeszcze śpią. Dzieliła pokój razem z Lavender i Hermioną. Co do tej pierwszej to była pewna, że jeszcze znajduje się w objęciach Morfeusza, ale z panną Granger było inaczej, ponieważ jest ona rannym ptaszkiem. Otworzyła drzwi najciszej jak umiała i wśliznęła się do pokoju, starając się równie cicho zamknąć te drzwi. Gdy się odwróciła, krzyknęła. Położyła sobie ręce na klatce piersiowej, próbując uspokoić oddech.


- Raczysz nam powiedzieć gdzie byłaś całą noc?! – zapytała Granger stojąca z założonymi rękami tuż obok panny Brown. 

wtorek, 4 marca 2014

Rozdział 5

Wzięłam się w garść i napisałam ten rozdział. Nie jestem jednak pewna, czy wam się spodoba z kilku powodów. Po pierwsze, jedyny czas, który miałam dla siebie, to noc, więc pisałam w częściach czasem do drugiej lub trzeciej. Po drugie, w moim życiu wiele się ostatnio dzieje i to może mieć wpływ na akcję w opowiadaniu (głównie pod względem wątku romantycznego). Po trzecie, matura zbliża się nieubłaganie, więc trzeba się wziąć w garść i zacząć się uczyć. No nic, zapraszam do czytania i komentowania, ponieważ chcę poznać waszą opinię.
________________________________________________________________________________

Została zaciągnięta w ciasny korytarz. Jej usta wciąż były zakryte dłonią, lecz nie wiedziała do kogo ona należała. Dopiero, gdy znajdowali się w wystarczającej odległości od wrażliwych uszu portretów, oprawca zdjął jej z ust rękę i obrócił tak, aby stała przodem do niego. Gdy tylko zobaczyła kto to, automatycznie uderzyła osobnika w ramię.

- Odbiło ci, Fred?! O mało nie zeszłam na zawał przez ciebie! – szeptała groźnie w kierunku Weasley’a.

- Jestem George, nie Fred! – oburzył się chłopak.

- Fred! Nie zmieniaj tematu, przecież wiem, że to ty. Umiem was rozpoznać.

- Och, doprawdy? – na jego twarz wkradł się łobuzerski uśmiech – To znaczy, że musiałaś spędzi dużo czasu na przypatrywaniu się nam, prawda, panno Cloers? – zapytał i niebezpiecznie zbliżył się do jasnowłosej, co z drugiej strony nie było w cale trudne, bo korytarz, w którym się znajdowali, był naprawdę ciasny.

- Nie schlebiaj sobie. Ja jestem po prostu obdarzona niezwykłą spostrzegawczością – odpowiedziała już spokojniejsza Gryfonka. – A wracając do tematu… - zaczęła przeciągając ostatni wyraz, po czym ponownie uderzyła rudzielca w ramię.

- Au, to tak się dziękuje swojemu rycerzowi, który przybył z pomocą? – spytał, pocierając się za bolące miejsce.

- O czym ty mówisz, Fred? Niby w czym potrzebuję twojej pomocy? – zapytała, unosząc brwi do góry.

- A jak zamierzałaś wejść do Pokoju Wspólnego bez budzenia Grubej Damy? – zapytał z cwaniackim uśmiechem, zbliżając swoją twarz do jej twarzy tak, że stykali się czubkami nosów.

- Miałam zamiar… Mogłam… - zaczęła się jąkać. – No dobra, wygrałeś. To jaki masz plan? – spytała niechętnie, zauważając zwycięską minę Freda.

- No więc, nie znam innego sposobu na dostanie się do dormitoriów, lecz znam miejsce, gdzie spokojnie można przetrwać noc. Uwierz mi, sprawdzone, nikt tam nas nie znajdzie. Nie raz korzystaliśmy z tej miejscówki z Georgem.

- No to prowadź, innego wyjścia nie mamy – powiedziała zrezygnowana.

Fred chwycił dłoń Eleny i szybko ruszył skrótami, które znał tylko on i jego bliźniak. Starali się przemieszczać jak najciszej. Eleonore z zaciekawieniem patrzyła na mijane korytarze i pomieszczenia. Nie była świadoma ich istnienia. Była tak przejęta poznawaniem nowych części zamku, że nie zauważyła, że bliźniak cały czas trzyma jej rękę, ku uciesze Weasley’a. Po chwili zatrzymali się przed ciemnymi, drewnianymi drzwiami. Rudzielec uchylił je, ukłonił się lekko i gestem ręki nakazał jej wejść do środka.

- Zapraszam – powiedział szarmancko, jednak z nutą dowcipu. Wciąż jednak nie puszczał jej dłoni.

Panna Cloers weszła do środka, rozglądając się z uśmiechem na twarzy. Pomieszczenie, o którym mowa, było średnich rozmiarów. Można by się domyśleć, że było siedzibą gryfonów, ze względu na dominujące barwy złota i czerwieni. W pokoju dało się zauważyć jeszcze jedną parę drzwi, które prowadziły prawdopodobnie do łazienki. Przerwała dalsze taksowanie wzrokiem pomieszczenia i  spojrzała na wciąż złączone ze sobą dłonie, swoją i Freda.

- Fred? – zapytała, unosząc złączone ręce

- Tak? – spytał, uśmiechając się niewinnie i udając, że nie wie o co chodzi.

- Możesz mnie już puścić.

- Nie… Jest w porządku – rzekł nonszalancko i roześmiał się na widok jej zniecierpliwionej miny. Eleonore po raz trzeci tego dnia uderzyła go w to samo miejsce.

- Trzeci raz jednej nocy? To chyba kumulacja. Czekam na nagrodę.

- Oh, zamknij się, Freddie – zaśmiała się.

- Nazywasz mnie Freddie? Uf, czyli znów wkroczyliśmy na przyjacielski grunt. To dobrze, bo moja ręka by dłużej tego nie zniosła. – stwierdził z udawaną powagą, czym wprawił dziewczynę w jeszcze większy śmiech. Po chwili jednak spoważniała patrząc na umeblowanie pokoju.

- Um, Fred?

- Tak?

- Mówiłeś, że często korzystacie z Georgem z tego pokoju? – uniosła brwi w geście zdziwienia.

- Zgadza się – zmarszczył brwi, nie wiedząc do czego ta rozmowa prowadzi.

- Aha… Więc są dwie możliwości. Albo razem z Georgem upodobaliście sobie spanie w jednym łóżku, albo źle cię zrozumiałam, kiedy mówiłeś o KORZYSTANIU z tego pokoju – uśmiechnęła się podejrzliwie.

- Na swoją obronę mam to, że ten pokój jest w takim stanie, w jakim go zastaliśmy – powiedział i uniósł swoje ręce w geście poddańczym.

- A tak właściwie to gdzie zgubiłeś bliźniaka? Myślałam, że jesteście nierozłączni.

- Pracujemy nad pewnym eliksirem. Rozdzieliliśmy się, żeby szybciej zgromadzić wszystkie składniki. Poza tym, my nie chodzimy wszędzie razem – zauważył.

- No oczywiście, zwłaszcza tutaj – Elena zaśmiała się i wskazała na dwuosobowe łóżko.

- Ty, niewdzięczna! – tu teatralnie złapał się za serce – Przygarnąłem cię na noc w swoje skromne progi, a ty mi się odpłacasz naśmiewając się ze mnie?  

- Dobra, starczy, masz tu może coś w czym mogę spać?

- Weź sobie jakąś koszulkę z szafy – wskazał na duży mebel stojący w kącie.

Elena podeszła do niego i wzięła pierwszy T-shirt z brzegu. W końcu każda z koszulek bliźniaków będzie na nią jak sukienka. Następnie skierowała się do łazienki. Pozwoliła ciepłej wodzie swobodnie spływać po jej ciele.


Tymczasem Fred przeglądał po raz kolejny przepis na eliksir, który chcą przygotować razem z bratem. Jednak zamiast koncentrować się na treści, wsłuchiwał się w szum lejącej się wody. Zastanawiał się, kiedy ta dziewczyna zaczęła go tak fascynować. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał przez dziewczynę. Tłumaczył to sobie tym, że ona i bliźniacy często rozmawiali na pierwszym i drugim roku i byli ze sobą zżyci, a kiedy zniknęła na rok, to po prostu za nią tęsknił, dlatego tak docenia jej obecność. Z drugiej strony, to nie tłumaczy tej iskierki zazdrości, którą poczuł, gdy zobaczył ją z tym chłopakiem. I wtem mu się przypomniało, że chciał ją wcześniej wypytać na temat tego gościa. Dalsze rozmyślania przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi. Zamarł widząc Elenę stojącą w progu, ubraną jedynie w jego T-shirt, który sięgał jej do połowy ud. I szlag trafił wszystkie poprzednie teorie…

wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział 4

Przepraszam za dość długą nieobecność. Wiem, że tylko winny się tłumaczy, ale jestem strasznie zabiegana. Sprawdziany, kartkówki, zadania domowe, projekty do zreferowania i muszę też znaleźć czas na pisanie prezentacji maturalnej, do której się jeszcze nie zabrałam. Postanowiłam opublikować to, co zdołałam napisać. Jest to zlepek mojego wolnego czasu z ostatnich tygodni. Nie jestem tym rozdziałem zachwycona, ale cóż. Życzę miłego czytania :).
________________________________________________________________________________

Fred i George postanowili nie rozmawiać o sytuacji, która miała miejsce przed Wielką Salą. Całą swoją uwagę skupili na wymyślaniu sposobu na dołączenie do Turnieju Trójmagicznego. Siedzieli, wykreślając kolejne pozycje z listy pomysłów.  W końcu zdecydowali się na eliksir postarzający.

- To na pewno zadziała! – krzyknął rozradowany George do brata.

- Plan jest doskonały, jednak nie mamy pewności czy czara wybierze któregoś z nas - zauważył Fred.

- Racja… Trzeba będzie jeszcze nad tym popracować – stwierdził bliźniak.

Od razu zabrali się do poszukiwań odpowiedniego zaklęcia, zioła czy czegokolwiek, co zadziałałoby na ich powodzenie. Skupieni na pracy, nie odzywali się do siebie ani słowem. Z jednej strony dlatego, że nie chcieli poruszać drażliwego tematu, który zaprzątał im myśli, a z drugiej strony dlatego, że sami nie wiedzieli jak się odnieść do tej sytuacji. Nigdy nie kłócili się o dziewczyny i nie zamierzali tego zmieniać. Ich więź była zbyt cenna by została zniszczona przez zauroczenie.

Tymczasem w innej części zamku, Elena siedziała w jednej z komnat przeznaczonych dla uczniów Durmstrangu. Śmiała się i piła piwo kremowe razem z bratem i ze swoim chłopakiem. Gabriel od razu zauważył, że powrót do szkoły dobrze jej zrobił. Po raz pierwszy, od wydarzeń zeszłego roku, widział jak jego siostra, szczerze się śmieje.

- Idę po więcej kremowego piwa – stwierdził brat białowłosej, po czym wstał i dodał wskazując palcem na przyjaciela – Radzę ci się zachowywać.

- Spokojnie Cerberze – zaśmiał się Jeremy i podniósł ręce w geście poddania. Gdy Gabe wyszedł, Jer opuścił ręce i przybliżył się do Eleonory, jednak ta się odsunęła.

- Cerberze? – spytała mrużąc oczy – Czy ty właśnie przyrównałeś mnie do piekła, którego strzeże mój brat?!

- Ou – wydukał, patrząc na nią niepewnie.

- Ou? Ou! Tylko tyle masz do powiedzenia? – spojrzała na chłopaka ze srogą miną. Po chwili jednak zaśmiała się, ujęła jego twarz w swoje dłonie i delikatnie pocałowała. – Masz szczęście, że kocham cię pomimo wszystkich głupstw które robisz i mówisz.

- Udawałaś? – wyjąkał, na co Elena zaśmiała się perliście. – No to teraz ci pokażę!

Jeremy rzucił się na swoją dziewczynę i zaczął ją łaskotać, co spowodowało u Cloers jeszcze większy śmiech. Wtem drzwi do pokoju otworzyły się i stanął w nich brat "ofiary".

- Jer! Do licha, złaź z mojej siostry!

Reszta wieczoru przebiegła w przyjaznej atmosferze żartów i kremowego piwa. Było po północy, co oznaczało, że Elena powinna dawno spać w swoim dormitorium. Skradała się teraz w kierunku Wieży Gryffindoru, uważając by nie natrafić na Filcha. Starała się też nie obudzić obrazów, bo pani Norris na pewno by ją wtedy usłyszała. Mijała właśnie lekko uchylone drzwi do Wielkiej Sali, z której wydobywał się strumień niebieskiego światła, a wszystko za sprawą Czary Ognia. Zauważyła przy niej jakąś postać, lecz nie mogła dostrzec jej twarzy. "To zdecydowanie nie uczeń, więc co robi z tą karteczką przy Czarze..." - myślała dziewczyna. Nagle usłyszała miauknięcie.

- Cholera - szepnęła do siebie i pobiegła na palcach do wieży. Głos pani Norris zdawała się też słyszeć tajemnicza postać, gdyż szybko się ulotniła.

Była już niemal przy obrazie Grubej Damy, gdy nagle ją olśniło. Jak ma dostać się do pokoju Gryfonów nie budząc kobiety z obrazu? Uderzyła się ręką w czoło i krzyknęła na siebie szeptem:

- Elena, ty idiotko!

- Mówienie do siebie, to pierwsza oznaka szaleństwa - usłyszała szept nad jej uchem. Przestraszona chciała krzyknąć, lecz dłoń, zakrywająca jej usta, skutecznie to udaremniła.

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 3

Z góry przepraszam za tak krótki rozdział. Koniec semestru się zbliżał, a oceny same się nie poprawiają niestety... Naprawdę starałam się pisać kiedy tylko mogłam. Nawet część rozdziału powstała na historii :). Usunęłam formatowanie, bo miałam dość ciągle przesuwających się akapitów. Miłego czytania i do następnego rozdziału.
________________________________________________________________________________

Przez resztę uczty siedziała z rozmarzonym wyrazem twarzy. Bała się, co się stanie z jej związkiem podczas rocznej rozłąki. W końcu jest jej pierwszą miłością, a w zeszłym roku spędzali ze sobą niemal każdy dzień, ponieważ zarówno on jak i jej brat też mieli roczną przerwę od szkoły. Cała trójka była zamieszana w tę sprawę, o której Gabe zabronił jej wspominać. Nagle poczuła jak ktoś trącił ją w ramię. Z powodu, iż miała brata, który lubił ją drażnić, automatycznie obróciła się w przeciwną stronę niż tę na której czuła szturchnięcie. Zetknęła się tam z twarzą Freda, która była zdecydowanie za blisko. Na zszokowanej twarzy bliźniaka pojawił się lekki rumieniec. W sekundę zmienił wyraz swojej twarzy i uśmiechając się kokieteryjnie, powiedział:

- Wiesz, zwykle najpierw gdzieś zapraszam dziewczynę, ale nie powiem, żeby ta bezpośredniość mi w jakikolwiek sposób przeszkadzała.

Elena natomiast słysząc jego wypowiedź, roześmiała się, trąciła go lekko w ramię i odsunęła się na bezpieczną odległość.

- Jesteś przezabawny - powiedziała sarkastycznie, choć uśmiech cały czas nie schodził jej z twarzy. Lubiła bliźniaków, uważała, że mają niezwykłą wyobraźnię i rewelacyjne poczucie humoru. Na pierwszym i drugim roku kryła ich przed gniewem i reprymendami Hermiony. 

- Więc, zaczepiłeś mnie z jakiegoś powodu, czy po prostu sprawdzasz moją czujność?

- Wiesz, razem z George'm planujemy nowy kawał dla naszego Ronusia i...

- Więc mi nic nie mów - przerwała mu szybko - Nie mieszajcie mnie w kawały, które dotyczą moich przyjaciół.

- Co się z tobą stało przez ten rok, Eleno? - słysząc głos za sobą, podskoczyła, złapała się za serce i odwróciła w stronę Geogre'a z mordem w oczach. Ten wyszczerzył się, jakby nic sobie z tego nie robił, po czym usiadł obok niej i objął ją ramieniem. - Trzeba cię szybko naprawić. 

- Racja. W końcu ktoś musi nam dotrzymywać towarzystwa podczas szlabanów, prawda George?

- Prawda Fred. 

- Dobra, dobra. Doskonale sobie radzę w gromadzeniu szlabanów i bez waszych dowcipów - powiedziała śmiejąc się. Zauważyła, że wszyscy uczniowie zaczęli podnosić się ze swoich miejsc. To była dla niej okazja, aby dorwać Gabe'a i Jeremy'iego. - Ja znikam, a i proszę was, nie bądźcie za ostrzy dla Rona.

- Nie licz na to! - odpowiedzieli jej bliźniacy w tym samym czasie. 

Zauważyła jak uczniowie Durmstrangu wychodzą z Wielkiej Sali. Na korytarzu ujrzała znajomą, niemal tak jasną jak jej, czuprynę. Nie można było jej z nikim pomylić. To był jej brat, Gabriel. A gdzie był jej brat, był też jej chłopak. Ale co się dziwić, w końcu byli najlepszymi przyjaciółmi. Rzuciła się na nich od tyłu krzycząc:

- A więc tu was mam! Jak mogliście mi nie powiedzieć?! Ciebie braciszku jeszcze rozumiem, bo lubisz mnie dręczyć, ale ty Jeremy? Jak mogłeś?! - mówiła z udawanym oburzeniem. Brunet nie dał się nabrać na jej aktorstwo. Na jego twarzy rozciągnął się uśmiech i porwał swoją dziewczynę w ramiona. Po czym uniósł jej podbródek do góry i czule pocałował w usta. 

- Ekhm - zakasłał brat Eleonory. - Stary, uwielbiam cię, ale przypominam, że to jest moja siostra!

Jasnowłosa przypomniała sobie w tym momencie o swoim bracie. Rzuciła się na niego i mocno przytuliła.

- Nienawidzę jak mi to robisz! – krzyknęła ściskając Gabe’a mocno. – Jeszcze raz coś takiego wymyślisz, a do końca życia będę cię nazywać Gabrielem!

- Ha ha ha, no tak, stary, czasem zapominam jak naprawdę masz na imię – powiedział Jeremy zanosząc się od śmiechu i obejmując dziewczynę od tyłu i kładąc jej brodę na ramieniu. Ta odwróciła twarz w jego stronę i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek.

Tej scenie przyglądali się z oddali pewni rudowłosi bliźniacy. I choć to dziwne dla nich, ich twarze wcale nie wyrażały zadowolenia. Natychmiastowo jeden bliźniak spojrzał na drugiego. W tym momencie wiedzieli, że nie będzie tak łatwo, jak z góry zakładali. I tym razem nie chodziło o chłopaka Eleny, ale o własnego brata…

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 2

Z góry przepraszam za brak rozwoju akcji. W następnych rozdziałach się rozkręci, obiecuję. Również przepraszam za długie odstępy czasowe międzi rozdziałami, ale to jest mój rok maturalny. Staram się pisać rozdziały w każdej wolnej chwili. Wybaczcie mi też te nierówne akapity, ale blogger się mnie nie słucha :). Zapraszam do czytania.
________________________________________________________________________________

Elena przez chwilę wpatrywała się w sylwetkę przyjaciela. Dostrzegła, że ten jej nie zauważył, więc postanowiła podkraść się do niego z ukrycia. Przy okazji zauważyła również inne znajome twarze. Nic się nie zmienili – pomyślała. Uśmiechnęła się od ucha do ucha widząc szopę na głowie Hermiony, która nieporadnie próbowała ją ujarzmić spinkami oraz Rona, który wyglądał jakby dopiero co wstał z łóżka. Za nimi kroczyli bliźniacy Weasley. Trudno było ich przeoczyć w tłumie, ale to nie dzięki rudym włosom, ale dzięki ich wzrostowi.
Postanowiła wcielić swój plan w życie. Kiedy znajoma grupka czekała jeszcze na Ginny, która poszła pożegnać się z rodzicami, Elena niepostrzeżenie stanęła za Harrym. Nachyliła się nad jego uchem i powiedziała:
- Proszę, proszę. Kogo to moje oczy widzą. Sławny Harry Potter – mówiąc, starała się przybrać gardzący ton, którego nie powstydziłby się sam Malfoy. Brunet odwrócił się jak na zawołanie. Gdy zobaczył kto był nadawcą owej wypowiedzi, natychmiastowo z jego twarzy zszedł grymas, który zastąpił wyraz zaskoczenia. Następnie zaskoczenie ustąpiło pojawieniu się szerokiego uśmiechu na jego twarzy.
- Elena! To naprawdę ty? – krzyknął i przytulił ją mocno. Na dźwięk jej imienia, reszta grupy również się wyszczerzyła i wzięła jasnowłosą w swoje ramiona.
- Tak mi się zdaje, jeśli o tej samej Elenie mówimy – odpowiedziała po wymianie czułości ze wszystkimi przyjaciółmi.
- To może powiesz, gdzie zniknęłaś w ostatnim roku. Za każdym razem pisałaś tylko „sprawy rodzinne” – słysząc słowa szatyna, dziewczyna natychmiastowo utraciła bijącą od niej radość. W jej głowie przewijały się obrazy z ostatniego roku. Pamiętała jednak słowa brata, aby nikomu nie zdradzać szczegółów.
- Lepiej wsiadajmy do pociągu, chyba że chcemy, aby odjechał bez nas – uśmiechnęła się jasnowłosa, zmieniając temat, po czym pobiegła w stronę pociągu poszukać wolnego przedziału. Reszta przyjaciół szybko dołączyła do niej.

Zajęła przedział razem z Harrym, Hermioną i Ronem. Szczegółowo opowiedzieli wszystko, czego nie mogli przekazać jej w listach. Gdy dowiedziała się o bezbłędnym sierpowym brunetki, teatralnie się ukłoniła oddając hołd i zaniosła się śmiechem, a wraz z nią, reszta przedziału.
Tymczasem dwa przedziały dalej siedzieli bliźniaki ze swoim przyjacielem Lee. Jak zwykle żartowali i omawiali pomysły na nowe dowcipy. Jednak bracia odpływali myślami do pewnej zgrabnej, jasnowłosej dziewczyny. Nie mogli uwierzyć jak bardzo się zmieniła. Ostatnim razem jak ją widzieli, była dwunastoletnią dziewczynką. Teraz spokojnie mogli o niej użyć stwierdzenia „młoda kobieta”. Sami dziwili się, że myślą w ten sposób o przyjaciółce ich brata, ale w końcu mają szesnaście lat, więc nic dziwnego, że interesuje ich płeć przeciwna. Ocknęli się dopiero jak Lee machał im przed oczami ręką. Reszta drogi przebiegła im spokojnie.
Wysiadając z pociągu, Eleonora usłyszała charakterystyczny zwrot, którego jej brakowało.

- Pierwszoroczni tutaj! – wykrzykiwał Hagrid.
Dopiero teraz poczuła, że wróciła. Nawet nie sądziła, że tak będzie tęsknić za tym miejscem, za zadaniami domowymi, nauką, a nawet za szlabanami i Ślizgonami. Brakowało jej wszystkiego, co dotyczyło Hogwartu. Ruszyła razem z Ronem, Harrym i Hermioną w stronę powozów. Gdy tylko dojechali na miejsce, udali się do Wielkiej Sali. Na mównicę wszedł dyrektor Hogwartu, Albus Dumbledore i rozpoczął swoją przemowę, jednak różniła się ona od tych z poprzednich lat.
- W tym roku, w naszej szkole, odbędzie się Turniej Trójmagiczny! – ogłosił, a ogłoszeniu temu towarzyszyła salwa wiwatów.

Elena z rozbawieniem patrzyła na bliźniaków, którzy cieszyli się jak dzieci. Miała do nich słabość, zawsze potrafili ją rozbawić. Nie zwracała za bardzo uwagi na to co jest ogłaszane. Dopiero dźwięki oburzenia wybudziły ją z transu.

- Co się stało? – spytała szeptem Harry’ego.

- Stwierdzili, że w turnieju udział brać mogą tylko uczniowie, którzy ukończyli siedemnaście lat.

- Rozumiem – mruknęła i spojrzała na rozczarowanych bliźniaków. Coś jej jednak mówiło, że tak łatwo tej sprawy nie zostawią. Zaczęła uważać dopiero pod koniec przemowy, kiedy usłyszała słowa dyrektora witające gości z zagranicy.

- Przywitajmy serdecznie naszych gości z Akademii Magii Beauxbatons… – rozpoczął, po czym na sale z gracją wkroczyły uczennice szkoły, ściągając na siebie spojrzenia wszystkich mężczyzn dookoła. Hermiona i Ginny patrzyły na to z niedowierzaniem i lekkim rozdrażnieniem. Elena jedynie westchnęła i burknęła pod nosem „Faceci…”.

-...oraz gości z Instytutu Magii Durmstrang. – do Sali wkroczyli wysocy, umięśnieni mężczyźni, na których widok, dało się słyszeć głosy pełne podziwu oraz westchnienia żeńskiej części Hogwartu.

Eleonore miała wypisany na twarzy szok. Teraz rozumiała co jej brat miał na myśli mówiąc, że się spotkają. Dostrzegła go w tłumie, na co ten uśmiechnął się do niej i puścił jej oczko. Pokręciła głową z dezaprobatą.

- No nie wierzę… - powiedziała do Harry’ego, wskazując na swojego brata. Ten od razu się domyślił o co jej chodzi i się roześmiał

- Teraz będziesz stale pod kontrolą – powiedział, czym zarobił na morderczy wzrok Eleny posyłany w jego stronę.
Szybko spojrzała jeszcze raz na Gabe’a i przyjrzała się chłopakowi, który stał tuż obok niego. Jej oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, ale czuła również ulgę. Człowiekiem, który stał przy jej bracie okazał się być…
- Jeremy – szepnęła do siebie dziewczyna.