Matura coraz bliżej, więc coraz mniej czasu, dlatego rozdział był pisany w pośpiechu. Od razu się tłumaczę. Za te szczegółowe opisy na początku i interakcje(dla niektórych za szybkie, wiem) postaci, możecie winić dwie rzeczy. Po pierwsze, omawianie erotyków na lekcjach polskiego. Po drugie, nałogowe słuchanie przy pisaniu tego rozdziału piosenki: Fleur Blanche - Orsten(którą też polecam sobie przesłuchać :)). Koniec rozpisywania się, zapraszam do czytania i komentowania oraz do zostawiania linków do swoich opowiadań.
_____________________________________________________________________________
Obserwował
wędrówkę każdej kropli wody spływającej po jej ciele. Nie przepuścił żadnej.
Czas jakby stanął w miejscu, a droga pojedynczej kropelki ciągnęła się w
nieskończoność. Z włosów spłynęła na obojczyk, by przemieścić się na ramię i
powoli wędrować w stronę dłoni. Przebudził się dopiero usłyszawszy, w jego
mniemaniu, huk, który powstał po uderzeniu kropli w drewnianą podłogą.
- Dobrze się
czujesz? – spytała, siadając obok niego na łóżku i kładąc mu rękę na czole.
- Tak,
wszystko ok. Teraz ja pójdę – wymamrotał i zniknął za drzwiami łazienki. Oparł
się o nie plecami i odetchnął głęboko. Wziął zimny prysznic, aby ostudzić
emocje. Jak to możliwe, żeby jedna dziewczyna tak na niego działała? Czyżby
dopadło go dojrzewanie?
Gdy wyszedł
z łazienki, ujrzał śpiącą po jednej stronie łóżka Elenę. Chyba po raz pierwszy
od kiedy ją zna, wygląda tak niewinnie. Uśmiech zastygł na jej pełnych, różanych
ustach, blade policzki okalał lekki rumieniec, a dostępu do jej
jasnoniebieskich oczu broniła kaskada ciemnych rzęs. Fred zgasił światło i
położył się na wolnej stronie łóżka. Odwrócił się w jej stronę i wyciągnął rękę
w kierunku jej policzka, po czym pogłaskał go delikatnie. W trakcie, cały czas
powtarzał sobie w myślach 'Stary, co ty wyprawiasz?'. Jego palce zjechały do
jej ust. Przybliżył do niej swoją twarz. Dotarł do niego zapach truskawkowego
szamponu. Złapał jedno pasemko jej włosów i podsunął sobie pod nos. W końcu
uległ pokusie i musnął delikatnie usta Eleonory. Gdy ta poruszyła się
niespokojnie, Fred szybko obrócił się w drugim kierunku, udając, że śpi.
Panna
Cloers siedziała pod drzewem w swoim ogrodzie. Trawnik zrobił się pomarańczowy
od opadłych liści, uroki jesieni. Nagle ktoś zasłonił jej oczy.
- Zgadnij
kto - zaśpiewał urokliwy głos jej najbliższej przyjaciółki.
- Ana,
przecież wiem, że to ty. Chodzisz jak słoń i słychać cię z drugiego końca
miasta. - zaśmiała się Elena. Dziewczyna miała tak naprawdę na imię Annabelle,
ale tak samo jak Eleonore, nie lubiła swojego imienia, więc prosiła by nazywano
ją Ana.
- Oh,
przymknij się - powiedziała z uśmiechem na twarzy, po czym przysiadła się do
jasnowłosej.
Elena
zamknęła oczy i położyła głowę na ramieniu swojej przyjaciółki, a za razem
kuzynki. Wtem obraz jesiennego ogrodu zaczął się zmieniać. Nagle zrobiło się
mrocznie i ciemno, jedynie płonące pochodzie dawały jakieś źródło światła. Nie
czuła już obecności Any obok siebie. Zobaczyła jakiś ludzi w oddali, więc
wstała i szybko tam podbiegła. Im bliżej była, tym więcej widziała. W pewnym
momencie stanęła w miejscu i krzyknęła:
- Ana, nie!
Obudziła
się szybko oddychając. Te wspomnienia czasów trzeciego roku, powracały do niej
co noc w postaci koszmarów. Spojrzała na zegarek i było piętnaście minut po
czwartej. Dopiero teraz sobie przypomniała, że nie jest sama w łóżku. Obróciła
głowę i zobaczyła Freda ściskającego poduszkę, jakby to była największa miłość
jego życia. Musiała przyznać, że poprawiło jej to humor. Zaśmiała się cicho i
poszła do łazienki. Umyła się, przebrała w swoje ciuchy, rozczesała włosy i za
pomocą różdżki zrobiła lekki makijaż. Gdy wyszła z łazienki, Fred już nie spał.
Siedział na łóżku i przecierał oczy jak małe dziecko.
- Widzę, że
śpiąca królewna się obudziła – zaśmiała się Elena, siadając obok niego na
łóżku.
- Królewno?
Już z rana próbujesz mi dogryźć? A miałem taki miły sen.
- Wiem o
tym, ściskałeś tę poduszkę jakby twoje życie od tego zależało – ponownie
zaśmiała się panna Cloers.
- No bo
widzisz, taka jest różnica między wami… - zaczął przemowę i wziął ową poduszkę
w dłonie. – Ona mnie nie osądza, nie wyśmiewa, nie droczy się ze mną. Dla kogoś
takiego warto żyć.
Rozmawiali
jeszcze ze sobą do momentu aż wybiła szósta. W końcu nadszedł czas, aby wkraść
się do pokoju Gryfonów. Gdy tylko znaleźli się w Pokoju Wspólnym, Elena
podziękowała za pomoc i pognała do swojego dormitorium z nadzieją, że jej
współlokatorki jeszcze śpią. Dzieliła pokój razem z Lavender i Hermioną. Co do
tej pierwszej to była pewna, że jeszcze znajduje się w objęciach Morfeusza, ale
z panną Granger było inaczej, ponieważ jest ona rannym ptaszkiem. Otworzyła
drzwi najciszej jak umiała i wśliznęła się do pokoju, starając się równie cicho
zamknąć te drzwi. Gdy się odwróciła, krzyknęła. Położyła sobie ręce na klatce piersiowej,
próbując uspokoić oddech.
- Raczysz
nam powiedzieć gdzie byłaś całą noc?! – zapytała Granger stojąca z założonymi
rękami tuż obok panny Brown.